sobota, 28 września 2013

W kolorze śliwki

Jesień, to taka pora roku, w której na naszych paznokciach goszczą głównie ciemne kolorki, jakim jest na przykład lakier matki Joko nr 157 , o  pięknym, ciemnym odcieniu fioletu ze złotymi drobinkami, których na paznokciach praktycznie nie widać :)

 
Lakier zamknięty jest w całkiem ładnym opakowaniu o sporej pojemności.
Ma on gruby pędzelek dzięki czemu aplikuje się go szybko i wygodnie. Wysycha raczej w normalnym tempie, a do pełnego krycia potrzebuje 2 warstw.
Jego trwałość mnie bardzo zawiodła.. już pierwszego dnia końcówki są mocno zdarte, jest to ciemny kolor (na zdjęciach wyszedł odrobinę jaśniej) przez co jest to bardzo widoczne i nie wygląda ładnie.

Jeżeli chodzi o kolor, to ta śliweczka bardzo mi się podoba, jednak troszkę szkoda, że końcówki tak szybko się ścierają.

Pojemność/Cena:
10 ml/ 12 zł
Lakier możecie dostać w Drogeriach Sekret Urody.


I jak Wam się podoba ten kolor? Przekonał Was, a może niekoniecznie?

piątek, 20 września 2013

Czerwień z niespodzianką

Hej kochani!
Z góry przepraszam za moją drobną nieobecność.. brak czasu i problemy z komputerem nie sprzyjają tworzeniu notek..
Niemniej jednak dzisiaj możecie podziwiać na moich paznokciach iście czerwony lakier z pięknymi złotymi drobinkami marki Wibo z serii Glamour.



Lakier zamknięty jest w przyjemnej dla oka buteleczce. Jego kolor bardzo mi się podoba, już mnie wspominając o zatopionych w nim drobinkach, dzięki czemu staje się jeszcze bardziej ciekawszy.

Kojarzy mi się ze świętami, jednak czy tylko mi? Jakościowo również jest niczego sobie, na paznokciach utrzymuje się w przyzwoitym stanie trzy dni, kryje po dwóch warstwach oraz wysycha raczej w standardowym tempie :)  Nie zmywa się go za prosto, jednak warto się pomęczyć!

 Bardzo lubię tego cudaka! Ślicznie wygląda na paznokciach, jest tani oraz w miarę dobry jakościowo :)

Możecie go dostać w drogeriach Rossmann za około 6 zł.

Podoba się Wam?:D

poniedziałek, 9 września 2013

Miodowy zawrót głowy?

Witajcie!
Troszkę tutaj nie pisałam, a to przez to, że nie miałam kompletnie czasu, do domu wracam zwykle późno i już mi się za nic nie chce brać..do tego jeszcze dochodza problemy z komputerem, ale już przechodzę do tematu notki :)
Jakiś czas temu udało mi się załapać do grona testerek masła do ciała marki The Body Shop z serii Honeymania, która oczywiście jest iście miodowa. Ja miód bardzo lubię, więc bardzo się ucieszyłam z możliwości testów, jedynie troszkę szkoda, że pojemność taka mała.. ale o tym niżej :) 
Recenzje dodaje z telefonu, wiec w niektorych zdaniach brakuje polskich znakow.

Skład: Aqua, Theobroma Cacao (Cocoa Butter), Butyrospermum parkii (Shea Butter), Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, C 12-15 Akyl Benzoate, Ethylhexyl Palminate, Cera Alba, Sesamum Indicum Oil, Parfum, Bertholletia Excelsa Seed Oil, Dimethicone, Honey, Caprylyl Dlycol, Phenoxyethanol, Xanthan Gum, Hexyl Cinnamal, Benzyl Salicylate, Disodium EDTA, Tocopherol, Geraniol, Sodium Hydroxide, Linalool, Limonene, Citric Acid, C 15985, C 19140.

Masełko zamknięte jest w małym, plastikowym opakowaniu, ktore starczylo mi na kilka razy. 
Oczywiscie jest dostepna wieksza wersja, ale drozsza.
Nazwa Honeymania chyba do czegoś zobowiązuje? Mianowicie do zapachu.. bo ja miodu nie czuje, ale owszem jest on przyjemny, jednak nie cudowny.
Konsystencja jest typowa dla tego typu kosmetyków, czyli dość gęsta. Zachwyciło mnie w niej szybkie wchłanianie oraz brak tłustej warstwy, którą, co niektóre kosmetyki pozostawiają po sobie.


Działanie, bo to chyba najbardziej istotny punkt, mi jak najbardziej odpowiada,  tyle, że moja skóra jest raczej normalna (miejscami sucha) i cudów wielkich nie potrzebuje. Więc po użyciu tegoż maselka jest jak najbardziej nawilżona i przyjemna w dotyku. Cena do najniższych nie należy i szczerze mówiąc nie wiem czy zdecyduję się na kolejne masło tej firmy, ale może jakiś zapach mnie bardzo oczaruje? Albo będzie fajna promocja - kto wie!

Zapach nie powala, działanie jest w porządku, a cena odstrasza. To takie moje krótkie podsumowanie tego masła :)

Pojemność/Cena:
50 ml/30-20 zł lub 200 ml/ 60-70 zł
Masło możecie zakupić w sklepach stacjonarnych The Body Shop.


Znacie może to masło? Miałyście styczność z marką The Body Shop?

wtorek, 3 września 2013

Legendarny efekt milona rzęs

Tusz do rzęs to u mnie podstawa zaraz po podkładzie :) wyjdę bez niego z domu, ale lepiej się czuję, kiedy mam go na rzęsach :) Dzisiaj właśnie napiszę Wam co nieco o tuszu do rzęs marki L'Oreal - Volume Million Lashes Noir Excess, który w ostatnim czasie namiętnie używam.

 
Maskara zamknięta jest w eleganckim opakowaniu w kolorze czerwieni oraz złota.. bardzo mi się podoba! Ma ona sylikonową szczoteczkę, którą dobrze się operuje. Kolor jest intensywnie czarny, czyli taki jaki lubię.


Jego podstawową wadą jest to, że lubi sklejać rzęsy! Najgorsze są pierwsze tygodnie używania, jednak jak  trochę podeschnie jest znacznie lepiej :)
Poza tą wielką wadą ma kilka zalet.. zapewnia fajnie wydłużenie rzęs oraz raczej delikatne pogrubienie.
Jest naprawdę trwały - nie ma mowy o odsypywaniu się w ciągu dnia, cały czas dzielnie trzyma się na swoim miejscu. Jak dla mnie efekt jaki daje na rzęsach jest całkiem fajny, jednak czy Wam się podoba musicie już ocenić sami.

  Nawet go polubiłam, jednak cena i tendencja do sklejania rzęs (szczególnie przez pierwsze 2-3 tyg) sprawiają, że następnego opakowania nie będzie.Oczywiście można spróbować, ale patrząc na obecny rynek i masę dobrych, tańszych tuszów do rzęs - czy warto? Decyzja należy do Was!

Jego cena to około 50- 60 zł, a dostaniecie go w prawie każdej większej drogerii.

 
(wybaczcie mi jakość, ale pogoda jest koszmarna i nie mam nic lepszego)
powyżej macie zdjęcia rzęs bez niczego :)


zdjęcia z tuszem (2 warstwy) 

Co sądzicie o efekcie na rzęsach? Miałyście styczność z owym tuszem?:)

niedziela, 1 września 2013

Słodkie połączenie

Dzisiaj z samego rana wzięlam się za malowanie paznokci i efekt jaki uzyskałam tak mi się spodobał, że aż Wam go pokażę :)

 
Najpierw nałożyłam oczywiście jedną warstwę odżywki, później dwie warstwy lakieru La Rosa, a następnie, żeby zrobiło się ciekawiej dwie warstwy brokatu Ebalay, który calkowicie mnie oczarował.

 

Połączenie to bardzo mi się podoba, jednak moje paznokcie już mniej. Na środkowym palcu paznokieć jest zdecydowanie krótszy od pozostałych, ale cóż poradzę, że jest jakiś pechowy i często mi się łamie.

O lakierach pod względem jakości wspomnę w następnych postach :)

Podoba Wam się to moje słodkie połączenie? :)